Po kilku tygodniach upałów temperatura znacznie spadła i można było rozpocząć pakowanie na kolejną zasiadkę. Tym razem ok. 90ha dzika woda - wybraliśmy końcówkę jeziora z ciekawie porośniętą zatoczką i przyjemnym miejscem do biwakowania. Przyjeżdżamy na miejsce po południu - tutaj należą się podziękowania kolegom z miejscowego teamu karpiowego za "zaklepanie" nam od rana miejsca. Także do dzieła - wstępne sondowanie interesujących nas miejsc i śmigamy z zestawami pod druga stronę na jakieś 160m. Punktowe nęcenie na zestaw i wreszcie możemy klapnąć w karpiowych fotelach i pogadać przy piwku. Ciepły wieczór mija spokojnie a czas nad wodą płynie niczym kajak z prądem rzeki - odwiedzają nas znajomi z miejscowego teamu karpiowego - po ich wizycie udajemy się spać. Śpi się dobrze ponieważ bębniący deszcz o materiał namiotu hipnotycznie nas usypia. Po godzinie 2giej w nocy deszcz ustaje a ze snu wyrywa nas dźwięk sygnalizatora - po wysunięciu się z wyra klapek pod nogami nie odnajduje ( tak powstała pierwsza teza Carpholic-ców ale o tym za chwile) i biegne do kiji boso co jest przyjemne ponieważ stojaki stoją w wodzie na piaskowym brzegu. Misiek siedzi - za bardzo jednak wieje aby po niego płynąć pontonem a i ryba daje się w sumie w miarę łatwo holować więc pilnując hamulca i pompując po ok. 10minutach animal podbiera 4kg karpika. Jak na pierwszą dobę jest nieźle. Zaraz po braniu deszcz zaczyna padać na nowo więc chowany się w namiotach a noc mija spokojnie.
Dzień drugi zaczynamy od kawy i porannej wywózki ze świeżymi przynętami na włosach. Dzień "umilają" wszędobylskie rowery wodne, kajaki, pontony, łódki i motorówka policyjna. Przy łowieniu na metrowej wodzie na pewno nie pomagają. Jakby tego było mało - przepływający prawie po szczytówkach ponton ściąga mi obydwa zestawy. Na brak zajęć także nie ma co narzekać. Animal jak to ma w zwyczaju stwierdza, że trzeba by założyć swoją róże na jeden zestaw - jak mówi tak robi i wywozi obydwa zestawy. Po wywózce zaczynamy rozmawiać i jest - kolejny strzał - właśnie na dopiero co wywieziony zestaw z różaną kulką. Animal odciąga rybę od kapelonów i trzciny i płyniemy powalczyć z miśkiem już na otwartej wodzie. Po kilku minutach holu w podbieraku mamy karpia - wydaje nam się grubo powyżej 10kg. Karp ląduje na macie a po wyhaczeniu waga pokazuje 9kg. Misiek jest strasznie długi i bardzo chudy - właściwie aż jego pysk jest za duży jak na tak smukłą sylwetkę - cóż może za mało go nakarmiliśmy ;) Karp wraca do wody a my do piwka. Do wieczora i przez noc się nic nie dzieje.
Piątek wygląda mniej więcej tak: wywózka, piwko, przepływający kajak, piwko, przepływający rower wodny, piwko, przepływający ponton, piwko i prawie na tym mógłbym skończyć gdyby nie potężny odjazd po zmroku - animal docina karpia patrzę na kij - a ten jest wygięty całkowicie w pałąk i mimo dokręcenia hamulca aby oderwać rybę od zarośli misiek robi potężny odjazd na mocno ustawionym hamulcu - mocniej już się nie da ponieważ plecionka jako linka główna mogłaby rozerwać karpiowi pysk. Postanawiamy więc zwodować ponton i płyniemy - żeby nie było zbyt lekko obok wiatru zaczął padać deszcz. Kiedy jesteśmy już w połowie wody karp stwierdza, że nie ma takiej opcji żeby walczył na otwartej wodzie i wraca w kapelony - z pontonu już nie za dużo jesteśmy w stanie zrobić. Karp owija się o kapelony oraz wpływa w ścieżki wodne pomiędzy trzcinami - animal jednak cały czas czuje potężnego przeciwnika po drugiej stronie. Kiedy jesteśmy już dość blisko animal mówi, że stanął chyba zaparkował w zielsku bo już nie "bije" na kiju. Dopływając jednak do trzcin i świecąc latarką widzę kulkę zaczepioną o kilka łodyg grążeli. Tym razem przegraliśmy - szkoda bo zapowiadała się nowa życiówka animala z dwójką z przodu - co czuje animal - myślę, że zarówno ja jak i każdy karpiarz wie. Do rana już nic się nie dzieje oprócz miejscowego wędkarza, który rankiem postanowił łowić sobie płotki z łódki centralnie nad naszymi zestawami, i który za bardzo się nie przejął tą informacją. Także tak dobiegła końca kolejna zasiadka.
Aaaaa - zapomniałbym - jak pisałem już na początku tego tekstu na tej zasiadce powstała pierwsza teza Carpholic-ów, którą przekazujemy wam, a która brzmi:
"Branie w nocy weryfikuje czy masz dobrze ustawione klapki".
z pozdrowieniami
Czarnyy
STRONA GŁÓWNA => WYPRAWY