Carpholic Team
STRONA GŁÓWNA
 

 

Carpholic Team

STRONA GŁÓWNA => WYPRAWY

czytano

8367

razy

WĘDKOWANIE Z RADKIEM I JACKIEM - SIERPIEŃ - CIBÓRZ

 

Autor: the_animal

 Wędkowanie z Jackiem i Radkiem to już stała pozycja naszych zasiadek. Znaczy się, że Waldek coś nam się ostatnio opuścił. Pewnie młodość! Tym razem celem było jeziorko w Ciborzu. Krótki rekonesans przed zasiadką pozwolił na wytypowanie plażyczki w północno-wschodniej części jeziorka jako miejsca zasiadki. Nie powiem , że zdecydowała wyjątkowo karpiowa miejscówka. Przeważyła bardziej sama miejscówka. Piaszczysta miejscowa plaża, gdzie czasem ktoś przyszedł się wykąpać była idealnym miejscem i dla nas na odpoczynek.

Spotkaliśmy się 12 sierpnia w pobliskiej miejscowości Skąpe. Stamtąd już wspólnie pojechaliśmy na zaszytą w lesie wodę. Druga strona jeziora to mała miejscowość wraz ze szpitalem dla osób po "przejściach". Po dotarciu na miejsce szybka decyzja, gdzie jaki namiot, gdzie parasol, gdzie wędki i do roboty. Po niedługim czasie obozowisko stanęło. Zaczęły nas też odwiedzać zaciekawione osoby tym, kto tu do nich przyjechał. Szybko też po wypłynięciu wytypowaliśmy miejsce i postawiliśmy marker. Stanęło na jakiejś pięciometrowej głębokości. Na pograniczu twardego dna graniczącego z mulistym dołkiem. Do wody poszła gotowana kukurydza, konopia, ziarna bobiku i pokruszone kulki. Była to mieszanka weekendowych kulek Carp Zooma - owocowych jak i mięsnych. Było też troszkę rybno-skopeksowych kulek mojej produkcji.

 

Wysypaliśmy na pierwszy raz sporo. Zadecydowała na to sprzyjająca akurat żerowaniu ryb pogoda, jak i fakt, że łowiliśmy z marszu. Bez wcześniejszego nęcenia. Potem już tylko zmontowanie wędek. Tajemne kulki na włos i do wody.

Piwko w łapę - wędkowanie czas zacząć. 

Wieczór już się zbliżał wielkimi krokami więc prowadząc pogawędki uporządkowaliśmy miejsce, szykując się po woli do snu. W ruch poszła niezawodna cytrynówka zwana skąd inąd lemoniadą. Miała skubana to do siebie, że z każdym następnym łykiem była wciąż lepsza i lepsza. Wynikiem tego wszystkiego był spokojny i błogi sen. Trwał by pewnie i trwał, gdyby nie fakt, że zerwałem się rano nie wiedząc co się stało. Wyglądam na wędki a tam stoi Czarnyy z moim kijem i pyta się grzecznie kiedy przejmę od niego swoją wędkę. A kij wygięty w pałąk! 1/8 sekundy zajęło mi przebiegnięcie czterech metrów. Jak to się stało, że sygnał mnie nie obudził? Wyjaśnienie jest proste! Czarny tak szybko wyskoczył, że sygnał nie zdążył dobrze zawyć i pojechać, gdy karp już był zacięty na kiju w rękach kolegi. (zawsze to jakieś wytłumaczenie). Więc spokojnie- jak już pisałem, wyskoczyłem z namiotu tratując jedną skrzynkę, wywracając torbę, z miną nieświadomego niedźwiedzia, którego ktoś niewiadomo czemu zbudził z zimowego snu. Podleciałem do Radka, wziąłem wędkę w rękę i ...... natychmiast wytrzeźwiałem! Na końcu pulsował miły ciężar, który zdecydowanie zaczął się przemieszczać w prawo aż za trzciny.

 Dobrze, że mieliśmy pontonik. Więc wskoczyliśmy niczym dwie baletnice z jeziora niedźwiedziowego na pontonik i popłynęliśmy po rybkę.

Zniknęliśmy nawet Beacie z oczu. Jednak szybko wylazła na górkę, gdzie mogła swobodnie oglądać sytuację robiąc przy okazji fotograficzną dokumentację. Karpik po małej szamotaninie w trzcinkach wyskoczył na jeziorko, gdzie nie ja już holowałem rybkę, tylko rybka nas. Płynęliśmy tak sobie jakiś czas, pogoda była ładna. Zapowiadał się piękny słoneczny dzień. Ze środka jeziorka widać było pięknie wszystko dookoła. Płynęliśmy, aż do momentu, gdy minęliśmy marker.  

 

 Wtedy przestał nas ciągnąć i zaczął dołować. Stawał na głowie i próbował kolcami w grzbietowej płetwie przetrzeć żyłkę. Szczwany!. Ja byłem niestety bardziej szczwany bo miałem założonego ochronnego leadcora . Troszkę już trwał ten hol i dawały się wyczuć pierwsze oznaki zmęczenia- mojego. Bolała mnie ręka. A karpik dalej w dół i w dół. Jednak spokój, rutyna, doświadczenie, opowiadanie kawałów w międzyczasie i machanie do Beaty celem pozdrawiania by nie czuła się samotna - wszystko to pozwoliło dotrwać do końca holu i podebrać pięknie rybkę do podbieraka, który to Radek fachowo zaciągnął na koniec do góry. Jest! - krzyknąłem i przybiliśmy sobie piątkę.

Szybki spływ do brzegu. Mata, odkażacz, i waga! Ta przekroczyła lekko 16 kg. 

Worek lekki i po odjęciu stanęło 16. Nie są to żadne rekordy, więc deka zostają u nas nieistotne. Piękny karpik o charakterystycznym ciemnym ubarwieniu uciętym w połowie. Jak by się opalił tylko z tyłu. Szybka sesja fotograficzna- podlewanego w między czasie wodą karpika- filmek i do wody. 

Chwilę potrzymałem, by nabrał wigoru i powoli puściłem go w toń. Coś fantastycznego uwalnianie takiej rybki. Nie mogę się czasem doczekać tego momentu uwalniania. Pięknie to wygląda jak odpływają. 

 

 Sobota minęła bez zmian. Słonko tylko nieźle prażyło. W miedzy czasie gotowaliśmy obiadki, raczyliśmy się browarkiem a z nudów wyciągałem feederka i łowiłem leszczyki, by karpiówki odpoczęły sobie oparte o namiot. Wieczór przyszedł wyżowy. Słonko zachodząc nie zapowiadało brań.

 

Minęła i niedziela. Wpadali do nas wędkarze dowiedziawszy się o sporym karpiu. Chwalili się swoimi zdobyczami kablując na siebie nawzajem. Naoglądaliśmy się wszystkich przez lornetkę. Jedni - "karpiarze" łowili na trzy wędki w tym znany wszystkim i chwalony miejscowy Elektryk. Jak go pytałem czy puszcza choć duże rybki- usłyszałem: co Pan, łowię takie duże 3 - 4 w roku i mam puszczać? Innych też sobie pooglądaliśmy. Nikt nie łowił jak powinien. Wszędzie 3 - 4 wędki. Codziennie przepływał o tej samej godzinie "spinningista". Łowił w trolingu choć na tym jeziorze jest to zakazane. Ponoć pakował wszystko do "wora" jak leci. Na wszystko to było żal patrzeć i o tym słuchać. 

 Z niedzieli na poniedziałek byliśmy otoczeni już wędkarzami. Każdy z nich myślał, że karpie właśnie zaczęły brać, skoro dwóch obcych z marszu wyjęło takiego dużego. Jak na złość dla nich około 23 w nocy wyszedłem na dwór, gdyż zrobiły się wspaniałe warunki do brania. Niebo zakryło się chmurami, ciśnienie zaczęło spadać, branie wisiało w powietrzu. Gdy tak stałem i patrzyłem na wędki sygnalizator Czarnego ruszył i zaczął grać najpiękniejszą muzykę.

Odruchowo złapałem za kij i zaciąłem. Czarny stał zaraz po tym już przymnie. Oddałem mu kij, na którego końcu rybka zaczęła jechać na hamulcu w toń jeziorka. Nie była mała. Zaczęliśmy już obmyślać taktykę holu. Uszykowałem ponton z gotowym podbierakiem, gdy .......rybka się wypięła. Po prostu spadła z haka..... Gdy zestaw został wyciągnięty z wody długo go oglądaliśmy. Co było nie tak? Na podobnym zestawie Czarnyy wyjął już sporo rybek i nigdy nie było podobnych sytuacji. Widocznie tak miało być. Czarnego "rozbolała" jednak głowa :)  

W poniedziałek Beata i Radek poszli po grzyby do lasu. Przynieśli trochę kozaków, jakiegoś prawdziwka i podgrzybka. Wszystko poszło do gara.  

  Pod czas obiadu polewanego ze względu na upał "lemoniadą" odwiedzał nas stały podglądacz Zimorodek. Siadał sobie na kijkach i podrygując ogonkiem przyglądał się nam z dość bliska.

 Może miał ochotę na żabkę , która siedziała pod wędkami?

Z boku puszyły się łabędzie. Gotowały się do wylotu trenując co jakiś czas kołowanie nad jeziorkiem.  

I znów odwiedzał nas zimorodek. 

  Nagle wyskoczyłem z fotela, gdzie siedziałem grając na telefonie w jakieś szachy, bo.... koło markera spławiała się jakaś wielka "ryba". Jednak jak się okazało to Beata korzystała z upalnego dnia i będącej pod nosem wody, aby się ochłodzić.

Karpiowanie dobiegało końca. Podsumowaliśmy je jako udane. Łowiliśmy z marszu na dzikiej wodzie, gdzie nie było wcześniej nęcone. Spotkliśmy się też, by przygotować plan na zbliżające się zawody DVD Karp. Opracowaliśmy parę nowych zestawów, porozmawialiśmy o taktyce nęcenia. Postanowiliśmy też pojechać w październiku na bardzo fajne jeziorko, też dzikie, gdzie jest spora populacja karpia i amura. Zobaczymy- może tam sygnały pograją troszkę więcej. I może nasz Grubyzwierzu się pojawi... :)

 

 

the_animal

STRONA GŁÓWNA => WYPRAWY

 

 

 

 

 

 

Menu prawe

POLECAMY

 

pajacyk_139x68.gif

 

 

 

carpholic

Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2010-2018 Carpholic Team