Przy wodzie usiadła zięba. Przekrzywiając łepek rozgląda się dookoła z zaciekawieniem. Podskoczyła do wody i przeglądając się w czyściutkim jej odbiciu zaczerpnęła parę jej łyków po czym odfrunęła na wysoką sosnę. Drzewa szumiały leniwie a ptaszki w ich koronach świergoliły uradowane ponad wszystko piękną, słoneczną, sielankową pogodą. Niebieskie do bólu niebo upstrzone gdzie nie gdzie białymi barankami zapowiadało ciepłą, jedną z ostatnich wiosennych kalendarzowo nocy. Na niezmąconej wiatrem tafli zatoki raz po raz można było zaobserwować delikatne spławy wszędobylskich linów. Co jakiś czas pojawiały się i inne spławy. Jak by mocniejsze. Bardziej zdecydowane. Te ostatnie wzbudziły zainteresowanie dwójki wędkarzy, którzy pojawili się właśnie nad brzegami jeziora .
Około 2 w nocy sygnalizator najpierw piknął raz. Jak by leniwie. Potem jeszcze raz i pojechał. Nie było czasu na żadne klapki, latarkę czy coś. Z tymi rzeczami liczyłem na Radka. Po to się liczy na przyjaciela na rybach by łowiąc razem tworzyć niejako jedność. Nie pytał o nic. Wiedział tak jak ja, że muszę na razie stać i trzymać. Na końcu linki dookoła kapelony a za nimi kołki, zatopione drzewa i inne niespodzianki. Gdy już zaparkował szybko wskoczyliśmy na ponton i popłynęliśmy w noc.
Wcześniej po przyjeździe nad wodę, rozbiliśmy sprawnie obóz, przygotowaliśmy coś do nęcenia i popłynęliśmy szukać miejscówek. Każdy znalazł "coś" dla siebie. Ja tym razem postawiłem na mocno pracujące do całkowitego rozpuszczenia - świetnie pachnące i wabiące - kulki. Coś pomiędzy kulką, pelletem a zanętą z bosterem. Zmieszałem dwa smaki i tym nęciłem. Nęciłem parę razy dziennie - by pachniało. Radek miał swoje, też czarodziejskie rzeczy. Podlewał je, dosmaczał, robił tajemne mikstury a potem sypał do wody, aż było kolorowo.
Piwo smakowało jak zwykle - doskonale!
Po dotarciu w kapelony zaczęło się szukanie. Delikatnie napięta plecionka i rozgarnianie poskręcanych łodyg. Trochę to trwało, ale w końcu plecionka ożyła. I to jak! Najpierw dostaliśmy gejzer wody na głowę a potem jazda dookoła pontonu. Swoje człowiek jednak już doświadczył, więc rybka w końcu wylądowała w podbieraku. Dopłynęliśmy do brzegu, rybka na matę, po czym szybko do wora i do wody. Na sesję zdjęciowa było za wcześnie.
Rano po śniadaniu postanowiliśmy spinningować. Wcześniej to założyliśmy i każdy jakiegoś spina ze sobą wziął. Więc podoczepialiśmy kołowroteczki, staleczki, jakieś gumeczki i wio na wodę pontonikiem. Troszkę pooglądaliśmy wszędobylskie liny. Stadka leszczy przemierzały okoliczne płycizny. Jak się później okazało te największe dopiero w dzień wyjazdu przystąpiły do tarła. One to plądrowały okoliczne płytkie miejsca i dosłownie wyżerały nam nęcone miejsca z delikatesów. Szczupaczki jakieś gryzły - jeden nawet zapozował do zdjęcia.
Drugi karpik wyskoczył następnego dnia rano. Po braniu wydarł na otwartą wodę i tam rozegrała się cała walka - z pontonu. Nie był powalający wagą a z braku miejsca na brzegu by Go sprowadzić na płytszą wodę ciągał nas ponad 30 minut po toni nie dając oderwać się od dna. Śliczna długa torpeda z wielkim mocnym ogonem.
Następna noc, następne branie. Tym razem sprowokowały je czarodziejskie kuleczki Radka. Swoją drogą wiecie jak to jest. Kupuje się różne kuleczki. Popki, sropki i syropki. A na koniec sezonu wymienia się tylko te jedne - bo zawsze schodzą. Radek ma takie jedne ja trzy. Resztę po co wożę?
Uwielbiam te nocne wypłynięcia po rybkę. Tę adrenalinkę i zagadkę - co wisi na drugim końcu żyłki?
Misiaczek wbił się w kapelony, zygzakiem przepłynął prze pale starego pomostu i na koniec zaparkował w zielsku - udawał, że go tam wcale nie ma. Oczywiście wydłubaliśmy go skrupulatnie listek po listu, patyczek po patyczku i nim się zorientował o co tu chodzi był już w podbieraku. Przybiliśmy piątkę i popłynęliśmy do brzegu.
Zasiadka dobiegała końca. Ostatni dzień to odwiedziny Teamy Zachód z portalu Grubyzwierz.pl. Wspólne spinningowanie, kiełbaski z grilla i pogaduchy dopełniły tą wspaniałą zasiadkę. Wyjazdowy ranek przywitał nas piękną pogodą. Po woli opustoszał plac po naszych namiotach. Samochody załadowane mruczały leniwie wspinając się pod leśną górkę.
A przy wodzie usiadła zięba. Przekrzywiając łepek rozgląda się dookoła z zaciekawieniem. Podskoczyła do wody i przeglądając się w czyściutkim jej odbiciu zaczerpnęła parę jej łyków po czym odfrunęła na wysoką sosnę. Drzewa szumiały leniwie a ptaszki w ich koronach świergoliły uradowane ponad wszystko piękną, słoneczną, sielankową pogodą. Niebieskie do bólu niebo upstrzone gdzie nie gdzie białymi barankami zapowiadało ciepły, jeden z ostatnich wiosennych kalendarzowo dni.
Za miesiąc nowe jezioro - nie wiemy czy są tam karpie - miejsce już wytypowane - będzie fajnie!
.
Z pozdrowieniami
The_animal
STRONA GŁÓWNA => RELACJE